Półwysep Varanger

To zasadnicza część wschodniego Finnmark czyli najodleglejszego na północ i wschód regionu Norwegii. Pierwszym i, w drodze powrotnej, ostatnim odwiedzonym portem na Varanger był Berlevag, leżący bezpośrednio nad morzem i często poddawany jego niszczycielskiej mocy. Chwalący się zastosowaniem gwiazdobloków (jak we Władysławowie) i chlubiący się nimi. Na rogatkach jest postawiony pomnik – gwiazdoblok z podpisami królów i dowódców wojskowych! Berlevag to najbardziej rybacki z wszystkich portów rybackich poznanej przez nas Norwegii. Tu gościliśmy przy nowym, pływającym pomoście małej, kutrowej stoczni remontowej. A z prysznica, pralni i suszarki korzystaliśmy w pobliskim, też prywatnym, bardzo gościnnie urządzonym domu turystycznym wraz z polem namiotowym. Jest to jedyny taki obiekt na Varanger. Polecamy. W Berlevag z ogłoszenia w domu turysty dowiedzieliśmy się o zbliżającym się zaćmieniu Słońca. Tu podziwialiśmy „balet Hurtigruten”, tak tu określany.

Drugim portem, też odwiedzonym dwukrotnie, był Batsfjord będący naturalnym portem w głębi fiordu. Jego zaletą jest dobra osłona od wszelkich sztormów. Zawijają tutaj w ciągu roku tysiące statków rybackich. Dla nas jest portem typu „wystarczy raz” i tylko w celu schronienia się.

Trzecim portem odwiedzonym przez FRI było Vardo leżące na małej wyspie (kiedyś połączono dwie wyspy usypując groblę), a obecnie połączonej tunelem ze stałym lądem. Przed wpłynięciem do Vardo, w sobotę 4 czerwca o h 0912 przekroczyliśmy 31°E.

Vardo to miasto pogranicza: Norwegii, Skandynawii, Układu NATO, Arktyki, cywilizacji… i żyje z tego pogranicza. Z daleka widoczne potężne kuliste czasze radarów, to, wraz z halą sportową i terenem z zakazem wstępu oraz fotografowania, pozostałość po Armii Amerykańskiej. Tunel podmorski łączący Vardo ze stałym lądem, przy którym potężne falochrony wydzielają akwen pod nie istniejący port, to pewnie też spadek. Do Vardo od dawna zawijały, często na długo, „psujące” się trawlery rybackie pod banderą ZSRR, a obecnie Rosji. Tu też jest konsulat kolonialnej Danii. I historyczne fortyfikacje z odległych wieków. Są też ślady potężnego subsydiowania Vardo przez podatników norweskich w celu powstrzymania wyludniania tego strategicznego miasteczka. Ale jest to jednak mało skuteczne. Potwierdzają to widoczne kontrasty: nowo wybudowane drogi, chodniki, ścieżki rowerowe, skwery i fragmenty nabrzeża, sąsiadujące z opuszczonymi domami, sklepami i walącymi się pomostami wraz z byłymi przetwórniami ryb. Jednak podatników norweskich stać jedynie na wybudowanie tych użytków cywilizacyjnych. Nikt tego dalej nie sprząta, nie odświeża i nie remontuje.

Kolejnym obliczem Vardo jest zimowe rybołówstwo i letnie „turystobranie” z charakterystycznym norweskim stylem działania. Sezon letni i wysoko cenowy na statkach Hurtigruten rusza 15-tego maja i od początku czerwca faktycznie statki cumujące w Vardo są przepełnione. Gdy TŁUM rusza „na miasto” w trakcie jednogodzinnego postoju w Vardo, schodząc z trapu bezpośrednio na ładnie urządzony skwer z budynkiem informacji turystycznej, jest informowany odręcznym napisem na szklanych drzwiach, że biuro jest czynne jedynie w sezonie letnim od 15 …czerwca. Tak, to jest po norwesku! Ale prywatny, bardzo okazały i ciekawie zaopatrzony sklep z upominkami norweskimi, fińskimi, Samów oczywiście był czynny.

W sezonie letnim z Vardo na połowy wypływają statki wielorybnicze. Norwegia nadal łowi wieloryby. W celu potwierdzenia nieprzekraczania limitów połowowych zaczęto z każdej zabitej sztuki pobierać próbki do badań genetycznych i późniejszego porównywania ich z genotypem występującym w pozyskanym i rozprowadzanym surowcu. Sezon wielorybniczy trwa latem, gdyż wypatrzenie tych stworzeń bez światła dziennego jest mało skuteczne. Także równoczesny sezon turystyczny i wielorybniczy to nie przypadek, w końcu turysta, to też gatunek wieloryba…

Tuż przed Vardo nagle zmieniła się także grupa towarzyszących nam podczas żeglugi gatunków ptaków, na wybitnie arktyczne oraz zaczepiały nas potężniejsze i bardziej towarzyskie delfiny.

Vardo słynie też (i chwali się tym) z intensywnych i skutecznych polowań na czarownice w średniowieczu. Podobno zginęło ich tutaj prawie 80 na stosach. Wiedźmę na miotle można kupić w sklepie z upominkami.

Jest to miasto pogranicza cywilizacji, Arktyki, NATO, Skandynawii i Norwegii. Tu był koniec naszej żeglugi na wschód – dalej już Rosja… Tutaj FRI ZAWRÓCIŁA na zachód.

Aby połączyć kilka spraw; nadgonić czas, nie zrezygnować z zobaczenia Vadso i Kirkenes, przeczekać sztorm i niekorzystny dla powrotu zachodni wiatr wraz z przechodzącym deszczowym frontem, wykąpać się pod prysznicem oraz zaznać kolejnej frajdy z pływania z Hurtigruten, 6 czerwca zaokrętowaliśmy na 12h na MS Kong Harald, płynący z Vardo do Kirkenes przez Vadso i następnie powrót do Vardo. Było warto. Nie było warto płynąć FRI do Vadso i Kirkenes.

A wiosna? No cóż, była już w Kirkenes. Do Vardo nie dogoniła nas, więc popłynęliśmy jej naprzeciw… na zachód i południe. Do wszystkich wymienionych portów zawijają statki kompanii Hurtigruten.

ws