Zwykła czy dobra praktyka morska?

Poprzednio, 6 lata temu, napisałem tekst „Zwykła praktyka morska”, w którym starałem się opisać zależność – relację: zdrowy rozsądek > zwykła praktyka morska > przepisy prawa. Szerzej rozpisałem się o pojęciu „zdrowy rozsądek”, natomiast na żonglerce „zwykła/dobra” praktyka morska wtedy nie skupiłem uwagi, a szkoda :-(

W tradycji uprawiania żeglugi morskiej oraz w akcie prawnym Międzynarodowe Przepisy o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu (Prawidło 2. Odpowiedzialność), używa się pojęcia „zwykła praktyka morska”. Rektor WSM w Gdyni kpt. żw. Władysław Rymarz w podręczniku „Międzynarodowe Prawo Drogi Morskiej" (Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1982) napisał: „Zwykła praktyka morska, to tylko taka praktyka, która jest dobra. Praktyka będąca wyrazem rozsądku, staranności i przezorności marynarza”. [str. 61, drugi akapit]. Autor kilka stron swojego podręcznika poświęca pojęciu i zagadnieniu zwykłej praktyki morskiej [str. 60 - 63 ].

Niestety często i uparcie jest lansowane, jako tożsame, określenie „dobra praktyka morska”, rozumiana jako zaprzeczenie niedobrej (złej), też rozpowszechnionej na morzu. Niestety, taka tendencja zastępowania zwykłej, dobrą, często występuje wśród twórców i interpretatorów prawa morskiego oraz pokrewnego.

Twórcy prawa i uprawnieni interpretatorzy, w przypadku stosowania pojęć niezdefiniowanych, powinni operować pojęciami ogólnymi, tradycyjnymi i historycznymi. Przykłady to: zdrowy rozsądek, zwykła praktyka morska.

Kto ma prawo i zdolność(!) do klasyfikowania co jest dobrą, a co złą (niedobrą) praktyką morską? Zwłaszcza przy braku definicji tego pojęcia. Przy ogólnym pojęciu zwykłej praktyki morskiej nie ma potrzeby rozróżniania co jest dobre, a co złe. Wystarczy że jest zwykła, czyli historyczna, wielowiekowa, wypraktykowana, itd. Nie ma potrzeby arbitralnego rozstrzygania, przy nieznajomości wszystkich możliwych okoliczności zajścia i wystąpienia danego zachowania, czy jest dobrą. Określenie „dobra” w Prawidle 2. „Odpowiedzialność” (MPZZM), kłóciło by się z ideą i duchem tego bardzo ważnego, często niedocenianego zapisu o prawie drogi. Jednoznacznie stwierdzającego, że nie ma pojęcia „bezwzględnego prawa drogi”.

Czy dumny ze swej skuteczności żeglarz, tnąc w poprzek toru w systemie rozgraniczenia ruchu, powolnym, piłującym bajdewindem, wymuszając pierwszeństwo i przepływając przed dziobem masowca, błędnie korzystał z uzurpacji bycia uprzywilejowanym statkiem żaglowym? Nie, on skorzystał z zastosowania Prawidła 2. przez nawigującego kontenerowcem! Ten oficer był ODPOWIEDZIALNY.

Przykład z życia z morza:

Zwyczaj redukowania powierzchni żagli przed nastaniem nocy, zwłaszcza przy małolicznej załodze, mimo pomyślnej prognozy pogody, jest postępowaniem zgodnym ze zwykłą praktyką morską, jest w myśl zwykłej praktyki morskiej i jest działaniem zgodnym ze zdrowym rozsądkiem.

Czy częste i regularne odstępowanie od zwyczaju redukowania powierzchni żagli przed nastaniem nocy, przez profesjonalną załogę regatowego jachtu biorącego udział w wyścigu, nawet w sytuacji małolicznej i zmęczonej długotrwałym biegiem obsady, nawet przy prognozie pogody zapowiadającej utrudnienia w żegludze, jest odstąpieniem od DOBREJ praktyki morskiej? Czy od ZWYKŁEJ?

Czy dostawienie podczas regat genakera o zmierzchu, bo „odkręciło” i „siadło” – wiadomo dlaczego – jest nagannym odstąpieniem od praktyki morskiej? Tu przecież decyduje sztuka regatowa, strategia, taktyka, też nos regatowy, czasami łut szczęścia (bo później na „samych ramkach kiepsko ciągnie”). Jazda na granicy, momentami poza, jest domeną mistrzów w tym żeglowaniu...

Przypominam, że szybka żegluga, na granicy ryzyka, jest istotą regat i ma na celu zwycięstwo. W takiej sytuacji podejmowanie ryzyka związanego z odstępowaniem od zasad zwykłej praktyki morskiej jest logicznym i sensownym działaniem. Jest działaniem nie zasługującym na określanie, że odstąpiono od dobrej praktyki morskiej, czyli zrobiono „niedobrze” lub „źle”.

Tak, odstąpiono od zwykłej, typowej, standardowej, zwyczajnej, normalnej praktyki morskiej. Ale nie zrobiono ŹLE! Oczywiście, pamiętając o nadrzędnym celu w realizowaniu tej profesjonalnej żeglugi regatowej (mistrzowskiej)!

Logicznym byłby wniosek, że takie postępowanie wiążące się z odstąpieniem od DOBREJ praktyki morskiej, znaczyłoby (sugerowało), że postąpiono w myśl tej niedobrej, złej praktyki i jest NAGANNE. A to z uwagi na okoliczność sytuacji (regaty, profesjonalna załoga, typowe ryzyko udziału w zawodach) nie jest wnioskiem słusznym.

Istotą różnicy zwykła-dobra jest to, że odstąpienie od dobrej jest sugestią o zastosowaniu złej, a odstąpienie od zwykłej nie musi sugerować wyboru niedobrej, z uwagi na nieprzewidywalność sytuacji i różne okoliczności zdarzeń.

Często jako przykłady typowej praktyki morskiej wymienia się pływanie jednostek rybackich z przyspawanym do sztagu oznakowaniem statku poławiającego, wymienia się też jachty, wręcz „zwyczajowo” płynące pod żaglami i na silniku, z czarnym stożkiem zaształowanym w bakiście pod stołem nawigacyjnym (nie skierowanym ku dołowi). Czy to jest zwykła/dobra/zła praktyka morska? Nie, to jest pływanie wbrew podstawowym przepisom MPZZM i nie ma nic wspólnego z pojęciem każdej praktyki morskiej. Nie wolno tego określać... praktyką!

Zwykła praktyka? Niezwykła!
Dobra? Bardzo dobra...pizza!

Pamiętajmy i rozpowszechniajmy:
Zwykła praktyka morska, to tylko taka praktyka, która jest dobra. Praktyka będąca wyrazem rozsądku, staranności i przezorności marynarza” - kpt. żw. Wł. Rymarz.

Wacław Sałaban, maj 2015r.

PS: Twórcom i interpretatorom prawa morskiego, operującym pojęciem „dobrej praktyki morskiej” życzę... pomyślnych i dobrych wiatrów! :-)