Podsumowanie rejsu z Trondheim do Bodo, kończącego pierwszy etap wyprawy

425 Mm, w 123 h pływania i odwiedzenie 22 portów, porcików i przystani (wykaz jest z „Rejestrze rejsów i pływań”). Część z nich była rodzaju „raz i wystarczy” lub „nigdy więcej”. Część to autentyczny obraz dalekiej Północy. Liczę na to, że im dalej na północ, tym więcej będzie tych autentycznych, odludnych, „zapomnianych”, takich „co żal je opuszczać” … Prawie cała żegluga odbywała się w labiryncie wysp, wysepek, szkierów, osuchów, raf i mielizn oraz fiordami. Jedynie między wyspami Lovund i Senna poczuliśmy oddech Atlantyku, w postaci dużej i bardzo długiej, martwej fali, docierającej do wybrzeża Norwegii z południowego-zachodu. Na poniższych skanach zaznaczone są ciekawsze miejsca i wydarzenia tego rejsu.


Tu można pobrać zapis śladu zobrazowany w Google Earth w wersji jednokolorowej i wielokolorowej (odcinki między portami pokazane w różnych kolorach - wygodne do oglądania przy dużych zbliżeniach). Pliki przedstawiają zapis śladu z GPS-a. Pokazują szczegóły żeglugi FRI z dokładnością do 5-10m. Zapis pozycji jest taktowany co 30 sekund. Aby móc to obejrzeć, trzeba zainstalować darmowe oprogramowanie Google Earth. Darmowe dla „fizycznych”. Polecam, tym co jeszcze nie mają na prywatnych kompach – ZAINSTALUJCIE sobie to narzędzie. Jednak obrazy satelitarne w GE oszukują i bardzo upraszczają wybrzeże Norwegii, nie oddając rzeczywistego obrazu labiryntu szkierów.

Te pierwsze trzy tygodnie były dobrym rekonesansem, przed zasadniczym naszym pływaniem po wodach odległej, północnej Norwegii. Były testem prognoz pogody, wiarygodności map, trudności nawigacyjnych, zjawisk pływowych, braku nocy, życia w rytmie pływów, a nie braku światła. Część oczekiwań się potwierdziła; fascynacja pływami i beznocnymi dobami. Część, niestety, rozczarowała np. ucywilizowanie głównego wybrzeża Wikingów - rejony Helgolandu i Nordlandu. Jestem rozczarowany też fiordami, a zafascynowany wyspami - gdyż wyspy są na morzu, a fiordy są w lądzie. Wyspy są „rybackie”, a fiordy „rolnicze” – pachnące obornikiem…

Przyroda nie rozczarowała – fascynuje. Orły co górka, sporadycznie atakujące rybę w odległości ~20m od płynącego jachtu, maskonury co trzecia fala, foki, delfiny, może morświny, sporadycznie orki i rybołowy. Fauna i flora wód morskich, ukwiały, meduzy, jeżowce, muszle, też dostępne częściowo do obserwacji, w wyniku niebywałej przejrzystości wód morskich. Brak zamulenia i zawiesin w wyniku ciągłej wymiany pływowej, wspomaganej Prądem Norweskim – odnogą Zatokowego. A łatwości w łowieniu dorszy, podobnie makreli, nie da się wyolbrzymić. Moje najkrótsze w życiu łowienie, podczas postoju w porcie Igeroy przy wyspie Vega, trwało ~10 minut. Było to 6 rzutów spinningiem. Wyciągnąłem dwa dorsze: 40 i 70 cm na obiad dla trojga. Pierwszy dorsz w drugim rzucie ;-)

Zmienność pogody jest spora, ale Bałtyk też jest bardzo zmienny. Dla nas to nic wyróżniającego. Skrajności pogodowe też nie zaskoczyły, choć Norwegowie twierdzą, że lato w tym roku opóźniło się o 3-4 tygodnie i jest / będzie zimne. Zaczynaliśmy od +5°C niezależnie od pory dnia – wysokości słońca nad horyzontem.

ws