Po wypadku morskim s/y Polonus

Po pierwsze: nie było BEZPIECZNIE. Po drugie: nie wiadomo, czy było MIŁO. Po trzecie: nie ma gdzie PATRZeć, bo PKT 1.

– Na morzu wszystko jest poukładane, każdy wie co ma robić, a niespodzianki zdarzają się tylko idiotom nie mającym pojęcia o żegludze –
[źródło: www2.rp.pl/artykul/665662.html]

Antarktyda - Szetlandy Południowe
Wyspa Króla Jerzego - Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego
Lions Rump - Refugium „Taturowa Chata” [~15Mm od bazy]

23.12.2014r. jacht Polonus nie wysztrandował* tylko zdryfował na kamienisty brzeg w okresie kulminacji pływu syzygijnego. No chyba, że ten manewr był w zamyśle formą desantu po naukowców Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego (tak brzmi prawidłowa nazwa tej Stacji) przebywających w okolicach Lions Rump, w Refugium „Taturowa Chata” [~15Mm od bazy].

Planowe osadzenie jednostki na brzegu, sztrandowanie nawet na kamieniach, potrafię sobie wyobrazić (nawet w Antarktydzie) ale wyłącznie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia załogi! Przyznaję, że zdryfowanie jachtu na przybrzeżną rafę gorzej brzmi w mediach od fachowego „wysztrandował”.

Już wiadomo jakie były przyczyny zdryfowania jachtu na brzeg. Poniżej kompletna lista do przedstawienia Ubezpieczycielowi** jachtu i załogi (w celu likwidacji szkody), Sponsorom (zagrożenie celów wyprawowych) oraz kibicom wyprawy (rozczarowanie). Nie dla Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich***.

Bardzo silny szkwał.
Nagły, nie spodziewany silny wiatr.
Strome dno.
Niewłaściwy pływ.
Niespodziewana awaria silnika – nie odpalił.
Bieda i brak stosownego sprzętu, na niedofinansowanej PSA im. H. Arctowskiego.
Skomplikowane procedury w marynarce argentyńskiej.
Świąteczny czas.

To KOMPLET przyczyn osadzenia jachtu na rafie brzegowej podczas szumnej w mediach wyprawy. Wszystkie te powody zostały publicznie, wielokrotnie wymienione w tv, w radio, w różnych portalach ogólnoinformacyjnych i żeglarskich. Wymieniane były przez Kapitana, Załogę, ich reprezentantów oficjalnych i plenipotenta powypadkowego.

O Właścicielu, Kapitanie i Załodze Jachtu napiszę krótko. Oni najwięcej stracili/utracili. Nic nie zyskali. To jest jacht prywatny, czyli mogli z nim robić co chcieli. Sam plan i realizacja manewru desantu na brzeg jest wyłączną sprawą Kapitana i Właściciela Jachtu. Pewnie czują się usprawiedliwieni, gdyż „MIELI PECHA” > Lokalna, mała zatoka niżowa nad wschodnim skrajem Szetlandów Południowych zamiotła silnym, krótkotrwałym wiatrem wschodnim. Był też wtedy okres kulminacji syzygii.

Mamy kolejnego kpt, który „o mało co” utracił jacht niechcący. Nie będzie oceny tego manewru desantu wraz z kotwiczeniem, lub przedstawienia możliwości zastosowania innej jego formy (bez kotwiczenia) oraz jego planu B. Stosowniej: dodatkowo zaplanowanego manewru awaryjnego zejścia z kotwicy.

„Otago, Otago na zdrowie!” to nie jest TYLKO tytuł książki****. TO JEST zawołanie, jak NIE kotwiczyć! Kazus kotwiczenia s/y Otago przy Wyspie Niedźwiedziej teraz został powielony przez załogę jachtu Polonus. Ale s/y Otago został utracony bez przyczyn typu; bieda na Stacji Antarktycznej, skomplikowane procedury i nie z powodu świątecznego czasu. Mieli też mniejsze, ograniczone możliwości – trwałą awarię silnika jeszcze przed zakotwiczeniem.

W historii wypadków morskich polskich jachtów pamiętam jeden przypadek, gdy Kapitan po swoim błędzie jednoznacznie stwierdził, że główną przyczyną zderzenia było jego błędne zinterpretowanie widocznego na radarze echa statku jako echa pławy torowej. Określenie funkcji i stopnia przez duże „K” nie jest tu przypadkowe. Ten wypadek (zderzenie) i omawiany teraz wypadek (osadzenie na rafie brzegowej) różnią wartości strat materialnych, ale łączy je to, że w obu nie wystąpiły tragedie ludzkie. Czy Kapitan i Właściciel (który bezpośrednio uczestniczył w wypadku) jachtu Polonus upublicznią wyważoną analizę przyczyn powstania tego wypadku morskiego? Czy zwiększą wiedzę innym, a historia pobytu Polonusa na Szetlandach Południowych w 2014/15 stanowić będzie szkoleniową przestrogę dla innych? Czy zamiotą pod dywan, jak jest to tradycją XXI wieku? Tu wybiórczo przypomnę WIELKIE ZAMIATANIA: MF Jan Heweliusz (pod koniec XX w.), s/y Bieszczady, STS Concordia, MS Costa Concordia. Można by wymieniać dalej... Poza zatonięciem STS Concordia w pozostałych wypadkach było wiele ofiar.

Beneficjentami tej nieoczekiwanej sytuacji (wypadku morskiego) są:

Wacek Sałaban
[02.01.2015r. h1300 CET, trwa 10 doba od wypadku morskiego s/y Polonus]

PS: Pisząc to powyżej, nie mam obaw przed „wieloletnim więzieniem, zamknięciem w psychuszce, wizytą dziarskich panów nad ranem? Zakazem wstępu na Antarktydę? Obarczeniem kosztami akcji ratowniczej? Dożywotnim zakazem jedzenia lodów? Wpie...olem. I w RYA!” Cytaty z owego forum.
Inny cytat z forum: „W każdym sądzie (nieprawda! W większości sądów... – dopisek ws) na świecie oskarżony ma prawo przedstawić swoją wersję. Dajcie szansę...”. No to dajemy szansę i czekamy!
Sama Załoga też podobno czeka, po ściągnięciu ze skał, przeholowaniu i wciągnięciu jachtu na brzeg w okolicy PSA, w celu dokonania napraw uszczelniających kadłub.

* chyba, że mamy nowe określenie: „wysztrandowanie” tzn. niechcąco sztrandowanie.

** problem utraty ważności Karty Bezpieczeństwa (fakt, że ważna KB nie poprawia pływalności jednostki i nie da się na niej pływać) i tym samym utraty ubezpieczenia jachtu, może da się zażegnać w porozumieniu z Ubezpieczycielem (po uzasadnieniu), na zasadzie kontynuacji ubezpieczenia w zakresie OC (np. warunkowe przedłużenie z wykluczeniem szkód środowiskowych), do czasu dopłynięcia do pierwszego cywilizowanego portu schronienia [czyli np. do RPA (?), a tam prawdopodobnie (?) nastąpi sprzedaż jednostki – źródło: ogłoszenia w Magazynie „Wiatr”]. Można też, bez stosownych „papierów” popłynąć do pierwszego ucywilizowanego portu i … „aresztowania” (zatrzymania) jachtu przez lokalne władze. To jest jacht prywatny (nie klubowy, nie związkowy, nie sponsorski).

*** PKBWM bada wypadki morskie jachtów rekreacyjnych wyłącznie w przypadku bardzo poważnych wypadków (to jest definicja!), a omawiany wypadek, z uwagi na szczęśliwe zakończenie, mógłby zostać zakwalifikowany jako incydent morski [...zdarzenie... związane bezpośrednio z eksploatacją statku, które miało lub mogło mieć niekorzystny wpływ na bezpieczeństwo statku, osób na nim przebywających lub środowisko...]. I tu szczęście zasadniczo dotyczy całego środowiska żeglarzy morskich, gdyż w innym przypadku PKBWM dokonałaby analizy przyczyn tego wypadku morskiego i wydałaby stosowne zalecenia dla tworzących prawo. Na pewno zalecenia restrykcyjne i niekorzystne dla żeglujących.

**** „OTAGO, OTAGO na zdrowie” [Wydawnictwo Morskie 1975], autorka Iwona Maria Pieńkawa „Latająca Ryba”, żeglarka, pierwsza Polka, która opłynęła Horn w załodze s/y Otago, podczas regat Whitbread Round The World Race 1973-1974. Zginęła w wypadku samochodowym w 1975r.
Pierwszą Polką która opłynęła Horn jako prowadząca jacht jest kpt. Agnieszka Papierniok. Opłynięcie odbyło się 20 grudnia 2014 na s/y Isfuglen (duń. Zimorodek).


Tekst za zgodą autora ukazał się 02.01.2015r. w portalach: JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI Subiektywny Serwis Internetowy [www.kulinski.navsim.pl/] oraz w SailBook.pl Twoja internetowa przystań [http://sailbook.pl/] - jako reprint.

Tutaj tekst został opublikowany z kilkudniowym opóźnieniem i bez zdjęć zamieszczonych we wcześniejszych publikacjach, gdyż użyte przez edytorów zdjęcia nie są mojego autorstwa. Tutejsza wersja tekstu jest identyczna z wcześniejszymi. Odstąpiłem od wprowadzania małych korekt stylistycznych lub od użycia mniej zawiłych sformułowań. Sądzę, że druga część p.t. „Możliwe przyczyny wypadku morskiego s/y Polonus” wyjaśnią ewentualne nie zrozumiałe sformułowania w części pierwszej.