Tym razem pogoda dopisała. Dawno nie pływałam jako dowódca (ostatnio jakoś tak się składało, że ta funkcja spoczywała na barkach Wacka :) a ja nie wnosiłam sprzeciwu).Wprawdzie uparcie wiało z NE, ale nie za mocno. Opłynęliśmy Bornholm w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara: z Nexo do Ronne, potem krótki postój w Hasle – w sam raz na rybkę w wędzarni - i do Hammershavn. Oczywiście obowiązkowa wycieczka na zamek. W załodze miałam mojego brata Wojtka, bratanka Tomka i „Krystka” czyli Andrzeja. Wojtek i Tomek zaliczali debiut żeglarski i wygląda, że nie kłamią mówiąc, że im się podobało. Krystek szybko przejął ster (dosłownie – rumpel) w swoje ręce, zwalniając z obowiązków piątego załoganta – autopilota. Wyraźnie poprawiło Mu to kondycję i humor. Wizyta na Christianso również zaliczona. Trochę pojeździliśmy też autobusami do atrakcji turystycznych oddalonych od portów. W muzeum samochodów okazało się, że gotówki mamy na jeden bilet wstępu, a cywilizacja w postaci czytnika kart kredytowych jeszcze tutaj nie dotarła. Muzeum, z aparatem w dłoni, zwiedził Tomek – jako delegat załogi. W ciągu tygodnia przepłynęliśmy 114 Mm, a Fri zaliczyła TYSIĘCZNĄ MILĘ pod nową banderą. Korzystając z korzystnych warunków wykonaliśmy z Jędrkiem mały balet Fri wzdłuż falochronów Nexo, a Wojtek z Tomkiem zrobili sesję fotograficzną – nareszcie mamy naszą ślicznotkę pod żaglami na zdjęciach i filmie! Oczywiście cumowanie w Nexo, przy wietrze NE o sile ok.6m/s, było pełne emocji, ale Andrzej dogadał się i z Fri i z silnikiem. Mam wrażenie, ze obecni na swoich jachtach tubylcy dłuższy czas wstrzymywali oddech :)
Poniżej zdjęcia załogi; dumnej i zadowolonej - Wojtek, Tomek i Andrzej, choć w momencie fotografowania nieświadomej faktu rozpoczęcia właśnie kolejnego 1000 Mm.
Ela Sałaban
foto: Wojciech B.