Bliskie spotkania

W trakcie 9 miesięcy naszej wyprawy, w Norwegii, spotkaliśmy i czasami fotografowaliśmy wiele interesujących zwierząt. Poczynając od orłów, które nas bardzo fascynują, widywaliśmy też orki (na podejściu do Rorvik), renifery, foki, delfiny, morświny, wydry, norki, lisy, czaple siwe, pardwy, jemiołuszki, ostrygojady, kruki, wrony, kormorany oraz wiele gatunków mew, kaczek oraz ryb.

Ta wielość tych spotkań była możliwa, gdyż nasze bywanie w portach i dużych przystaniach ograniczamy do minimum. Natomiast cumowanie w małych porcikach rybackich i prowizorycznych przystaniach umożliwia obserwację żywej natury nawet bezpośrednio z pokładu jachtu. Sprzyja temu też uprawianie żeglugi kabotażowej, często bocznymi szlakami lub wręcz na „skróty” - a żegluga „bosakowa” jest naszym ulubionym sposobem „skradania się” :-). Wspomnę jeszcze o umiejętności wyszukiwania, wypatrywania i dostrzegania ulotnych sytuacji, obrazów i widoków. Z czasem w tych aspektach nabiera się wprawy. Tu nawyk obserwacji morskiej i spostrzegawczość bardzo pomagają, wręcz zaobserwowanie wielu z tych spotkań umożliwiają.

Inną korzyścią z czujności obserwacyjnej jest wypatrywanie różnych „dóbr” dryfujących po morzu, unoszonych przez wiatr, fale i ciągle zmieniające kierunek i intensywność prądy pływowe, z nakładającymi się, powolnym ale nieustający prądem norweskim i gwałtownymi, z różnych kierunków powstającymi wezbraniami oraz spiętrzeniami wiatrowymi. „Urodzajnie” jest zwłaszcza po sztormowych wysokich wodach syzygijnych. Wtedy, dzięki korzystnej lokalizacji naszego domu i możliwości prowadzenia obserwacji na sporym akwenie, często bączkiem lub motorówką wypływamy na „łów”.

Pływaki i bojki rybackie, liny, drewno dryfowe, w tym spore bale i pnie konstrukcyjne, duże deski i krawędziaki, polipropylenowe beczki, to typowe znaleziska, ale też wyłowiliśmy dryfujący podest, dziecięcą kamizelkę asekuracyjną, zbiornik paliwa do motorówki i odbijacz. Niestety, antałka z miodem pitnym NIE wyłowiliśmy. Kartonu CARO też nie :-( Ale tematem mojego pisania miały być bliskie spotkania z przyrodą ożywioną, a nie opisywanie zbieractwa tego, co morze przyniosło lub wyrzuciło.

Wiele tych spotkań z dziką naturą dokumentujemy fotografując. Wiele tych zdjęć jest już zamieszczonych na witrynie fri.info.pl. Poniżej zebrałem kilka fotografii z bardzo bliskich spotkań, w których udało się nam wykonać jako takie ujęcia.

Dorodny renifer, przywódca stada, spotkany 7 wrześnie 2010, niedaleko małego portu Seglvik (Segelvik), dokładnie na granicy rejonów Troms i Finnmark.

Dwa lisy w trakcie obchodu wzdłuż falochronu Lodingen – 20.10.2010. Nie zwietrzyły nas – przy silnym wietrze, staliśmy na wysokim wzniesieniu przy latarni morskiej.

Padnięty morświn, zdryfowany na brzeg wyspy Heimoya (04.12.2010).

Pardwa wypatrzona tuż przy domu w mroźną noc 17 lutego 2011r. Poniżej spotkana na wyspie Heimoya 9 marca. Szata zimowa idealnie maskuje pardwy na śniegu.

Przy domu podczas zadymki śnieżnej 28.03.2011. Widać początek zmiany upierzenia na wiosenne – brązowe.

30 marca 2011.

Orzeł na wysepce przy wejściu do Pundsletta, sfotografowany z motorówki 7 marca 2011, niestety przy złych warunkach oświetleniowych i przy fali.

Ostrygojady – zwiastuny wiosny 27 marca 2011, okolice Arsteinen.

O bliskich spotkaniach z wyasfaltowanym slipem w Alta, betonowymi schodami na Risvaer i kamienistym osuchem wraz z lutową kąpielą w Morzu Norweskim przy wyspie Valvaerstore, pisać nie będę, mimo, że były to BARDZO „bliskie spotkania” :-)

ws