Pardwy

To tutejsze mistrzynie kamuflażu:

Norwegowie polują na nie z upodobaniem i bardzo chwalą smak mięsa, ale przyznają, że wytropienie tego ptaka jest trudną sztuką. Pardwa mszarna (a z tą mamy tutaj do czynienia) zmienia upierzenie w zgodzie z porami roku.

Nasze pierwsze spotkanie z przedstawicielką tego gatunku miało miejsce w lutym, w środku zimy, nocą i na białej płaszczyźnie śniegu.

Gdyby nie jej ruch – pozostałaby niezauważona. Zamarła w bezruchu złapana w strumień mocnego światła.

Zdaje się jednak, że dom, w którym mieszkamy, nie kojarzy się tutejszym pardwom źle, bo ta pozostała na miejscu przez długi czas. Po tym pierwszym spotkaniu wzmogliśmy czujność. Nie musieliśmy długo czekać.

Już wkrótce poznaliśmy śmieszny głos naszych sąsiadek – lekko gderliwy, a one same coraz częściej pojawiały się w pobliżu. Wokół domu rośnie trochę niewysokich drzewek, a ich pączki stanowią pożywienie pardwy w okresie zimy. Już pod koniec marca, po fali obfitych opadów śniegu, były wyskubane niemal wszystkie. Kilka razy podrzuciliśmy okruchy i ziarna słonecznika – przyjęte z wdzięcznością. Być może udałoby się nawet oswojenie, ale czas było ruszać w drogę.

Pardwy, w miarę topnienia śniegu, zaczęły zmieniać piórka – najpierw pojawiły się ciemne kołnierze, a zaraz potem całe brązowe szyje i łebki u samczyków, które dumnie prezentują grubą, czerwoną brew.

Samiczki, z natury skromniejsze, jak to kobiety, mają na tym etapie tylko trochę ciemniejszych piórek na głowach.

Wszystkie mają kilka ciemnych piór na spodniej stronie ogona, widocznych dobrze podczas lotu. Stopniowo ciemne piórka pojawiają się na całym grzbiecie. Dopóki są jeszcze płaty śniegu – takie niezupełnie przebarwione ptaki natychmiast, w chwili zagrożenia, chowają się na nich lub w ich pobliżu.

Poza tym doskonale wiedzą, że kiepsko je widać zza krzaczka. Takie brązowo-białe spotykaliśmy na Rossholmen, na Spildrze i w Hamnefjorden na Soroya. Później już się nie pokazywały w miejscach które odwiedzaliśmy, ale czasem słychać było ich głosy. Następne spotkania – to już jesienne, na Risvaer.

Jest ich znacznie więcej niż wiosną i zdecydowanie mniej się boją. Skupiają się w stadka po kilka, a nawet kilkanaście sztuk. Żerują w miejscach, gdzie jeszcze można znaleźć borówki i bażynę, przelatując całymi stadkami pomiędzy wysepkami. Mają szybki lot i są bardzo zwrotne w powietrzu, potrafią też spory odcinek przelecieć „lotem ślizgowym”. Teraz grzbiety mają brązowe, ale przetykane pojedynczymi białymi piórami, a podbrzusza i łapki już całkiem białe. Ponieważ bieli jest coraz więcej, spodziewamy się śniegu w niedługim czasie. Niestety, nie mamy czym „polować” na ruchliwe obiekty. Te bardziej statyczne staramy się złapać.

ela