Amatorskie fotografowanie jest „od zawsze” naszą codziennością podczas żeglowania. Dokumentowanie miejsc pobytu, zastanych sytuacji, różnych spotkań, widoków, kolorów i natury, jest jedną z frajd naszego pływania. Aparat fotograficzny wraz z lornetką, poza ekstremalnymi warunkami pogodowymi, zawsze są łatwo dostępne w kokpicie i zawsze nam towarzyszą gdy opuszczamy jacht. Wybierając się na naszą wyprawę zabraliśmy ze sobą wszelki posiadany sprzęt do fotografii cyfrowej. Głównym i zasadniczym aparatem na wyprawie była cyfrowa hybryda SONY Cyber-shot DSC-H9 (zoom x15). Był to nasz najnowszy sprzęt, dwuletni w momencie rozpoczęcia wyprawy. Drugim urządzeniem, wysoce specjalistycznym, jest luneta Kowa TD-1 (x10-30, f=75-225, F/2,8-4) z wbudowanym prymitywnym aparatem cyfrowym, służącym tylko do symbolicznego dokumentowania obrazów oglądanych za pomocą lunety. Różnica jakościowa między widokami przez lunetę z soczewkami Prominar ED, a zapisanymi cyfrowo zdjęciami jest KOLOSALNA.
Dodatkowo, na wszelki wypadek, zabraliśmy ze sobą 10-cio letniego, niezawodnego (mimo upadku na betonowe schody), „spracowanego, starego druha”, Hewlett Packard PhotoSmart 618 (zoom x3) z początku XXI wieku, z początku masowej fotografii cyfrowej, który, po awarii Sony, wrócił do łask i choć częściowo zastępuje utraconą, uniwersalną do amatorskiego fotografowania hybrydę. Nieoczekiwanie, na wieść o naszym problemie z aparatem, zaprzyjaźnieni Norwegowie, nasi sąsiedzi z drugiego końca wyspy Barteroya, zaoferowali nam wsparcie, użyczenie na czas pobytu na Risvaer aparatu Canon PowerShot G2, zbliżonego wiekiem do HP. Canon jest ciut bardziej nowoczesny od naszego HP – w owym czasie ½ roku odstępu w wejściu do sprzedaży sprawiało spore różnice w wyposażeniu takich aparatów cyfrowych. Mimo „padniętej” baterii, „na kablu” umożliwia robienie zdjęć zorzom polarnym.
Pierwsze prezentowane powyżej ujęcie, zostało wykonane aparatem HP o h1505, podczas wschodu Księżyca - lewa krawędź zdjęcia, to kierunek na Północ. Ten niezwykły koloryt nieba zarejestrowany na fotografii, pozostawił wcześniejszy zachód Słońca, który nastąpił już o h1416! Wszystkie tu zaprezentowane zdjęcia Księżyca zostały zrobione 12.11.2011, czyli dwie doby po pełni. O fotografowaniu Księżyca na Risvaer pisałem też w ubiegłym roku ale w innym aspekcie: Księżyc nad Risvaer.
Zdjęcia: drugie naszego satelity wynurzającego się zza Langvasstindan (514m npm) i trzecie, poniżej - wieczorne, zostały zrobione wbudowanym aparatem lunety KOWA z powiększeniem x30. Wszystkie prezentowane zdjęcia maja zachowane swoje „naturalne” powiększenie i swoje proporcje.
Kolejna, czwarta fotografia Księżyca została wykonana metodą digiscopingu, czyli połączenia lunety z aparatem cyfrowym w celu uzyskania największego powiększenia. Takie połączenie mechaniczno-optyczne, zapewnia specjalny łącznik, wykonana aluminiowa tuleja ciasno nakładana na obiektyw aparatu i okular lunety. Obraz z lunety powiększa optycznie o swój zoom, podpięty i rejestrujący zdjęcia aparat cyfrowy. Powiększenia lunety KOWA (x30) i aparatu HP (x3) dają razem ~ x90.
Technika wykonywania takich zdjęć wymaga pośpiechu i delikatności. Na początek trzeba przygotować aparat: uruchomić go, ustawić zoom na maksymalne powiększenie, ustawić ostrość na „nieskończoność”, wybrać sterowanie pilotem lub za pomocą samowyzwalacza, założyć tuleję połączeniową. Dalej; trzeba precyzyjnie ustawić lunetę na obiekt, w przypadku Księżyca z zapasem na jego ruch po nieboskłonie, precyzyjnie ustawić ostrość – bardzo trudne przy pośpiechu, złożyć ze sobą zestaw luneta / tulejka / aparat, odczekać 4-5 sekund w celu wytłumienia drgań całego zestawu zamocowanego na statywie i wstrzymując oddech oraz ewentualne prowadzenia rozmów, URUCHOMIĆ pilotem migawkę aparatu lub stosownie wcześniej samowyzwalacz. Ekran LCD w aparacie umożliwia bezpośrednio po sfotografowaniu podgląd zdjęcia i sprawdzenie właściwego skadrowania obrazu. Przy fotografowaniu Księżyca z jednego ustawienia mogę uzyskać 4-6 zdjęć dobrze skadrowanych. Potem trzeba na nowo ustawić lunetę na Księżyc, przemieszczający się z prędkością ~347°/24h.
W digiscopingu samo kadrowanie jest utrudnione nie tylko przez „ucieczkę” z kadru Księżyca, ale też przez minimalne niedokładności w ustawieniu osi optycznych lunety i aparatu, powstałe przez drobne luzy na tulei, a konieczne, gdyż umożliwiające (z/de)montowanie samego zestawu. Te drobne nierównoległości osi optycznych przy stosowanych powiększeniach znacznie wyolbrzymiają przesunięcia obrazów. W naszym zestawie przesunięcie w pionie kadru lunety i aparatu, to prawie 1/3 wysokości dla maksymalnych powiększeń.
Oczywiście podczas digiscopingu musi być bezwietrznie i statyw musi stać na twardym podłożu, drewniane pomosty lub stropy utrudniają uzyskanie obrazu z satysfakcjonującą ostrością. Przy takich powiększeniach najdrobniejsze drgania, nawet od fali akustycznej z bliskiej rozmowy, spowodują pogorszenie ostrości obrazu, dlatego powyżej piszę o wstrzymywaniu oddechu i rozmowy tuż przy lunecie w momencie fotografowania :-)
Poniżej zamieściłem trzy zdjęcia naszych sąsiadów :-) To był komfort fotografowania: obiekty były statyczne - nie nieustannie uciekające w prawo jak Księżyc, ale obiekty w każdej chwili niespodziewanie odlatujące! Pośpiech w wykonywaniu zdjęć widać w małej ich ostrości, powiększonej dodatkowo przez podwójną szybę okienną i drewniany, drżący strop domu.
Górne zdjęcie zostało wykonane przez KOWA z zoom x30, natomiast dolne metodą digiscopingu: KOWA+HP z powiększeniem ~ x90.
Widoczne na zdjęciu pierścienie, to korekcja dioptryjna do ustawienia indywidualnej ostrości okularu. Z widoku Księżyca (3 zdjęcia powyżej) zostały usunięte cyfrowo.
Czapla czatowała w deszczu opodal naszego domu. Mimo, że zdjęcie też było wykonywane przez okno, lepsza ostrość została uzyskana w wyniku braku wiatru – dom nie drżał.
Na koniec, w „o fotografowaniu na Risvaer”, przedstawiam ciekawe ujęcie układu Jowisza. Tak jakby widocznych, sfotografowanych zostało 5 księżyców. Fakt, Jowisz ma ich dużo więcej niż cztery główne; Calisto, Ganimedes, Europa i Io. Ale następne są nie osiągalne dla amatorskich lunet i powiększeń. Tym niby piątym, jest gwiazda HIP 9569 o jasności 6,50 magnitudo, typ widmowy K0, odległość 665,63 lat świetlnych – dane zaczerpnąłem z programu Stellarium 0.10.6.1. Zdjęcie oczywiście wykonałem KOWA x30. Podczas tej sesji fotograficznej było przejrzyście, ciemno i pierwszy raz przez lunetę dostrzegałem pasy na Jowiszu - niewątpliwie! :-)
Po napisaniu tekstu, nie pierwszy raz, miałem wątpliwości co do tematycznych powiązań spisanej treści ze stroną jachtową fri.info.pl? Ale nie kwestie techniczne tu są najistotniejsze, ważne przede wszystkim są zdjęcia, uwiecznione podczas naszego pobytu na Risvaer. A to już ma bezpośredni związek z FRI. Ufff…
ws